Kto nie czuje się na siłach, by przebrnąć przez 580 stron opowieści o Smoleńsku, a chce szybko zrozumieć, czym – od strony praktycznej – była dla państwa polskiego katastrofa, niech zajrzy do wywiadu z wojewodą mazowieckim Jackiem Kozłowskim i szefową jego biura, Jagodą Miszewską. Ich ominęły przeżycia najbardziej traumatyczne; z dala od “linii frontu”, nie jeżdżąc do Smoleńska ani Moskwy, uczestniczyli głównie w organizacji pogrzebów ofiar.
Kozłowski opowiada o kwestiach z perspektywy tragedii narodowej absurdalnie nieistotnych. O tym, jak w ciągu 48 godzin musiał uzyskać zgodę 10 różnych osób i instytucji, by przenieść mecz ligowy Legii na stadion Polonii (stadion Legii sąsiaduje z Torwarem, gdzie wystawione były trumny ofiar; doping kibiców zakłócałby powagę miejsca). Albo o tym, jak skomplikowane było ustalenie harmonogramu pogrzebów: bo ofiary były pośmiertnie odznaczane, a liczba poduszek, na których zgodnie z protokołem wolno było kłaść przy trumnach ordery, bardzo ograniczona – pisze Piotr Bratkowski w “Newsweeku” (nr 44/2013).
“Smoleńsk” to ostatnia książka Teresy Torańskiej, którą sama autorka uważała za jedną z dwóch, obok „Onych”, najważniejszych w jej dorobku. To zbiór rozmów (kilku już opublikowanych i wielu zrobionych na potrzeby tej książki, które nigdy nie ukazały się w druku) składa się na obraz Polski „posmoleńskiej” – jak ta katastrofa wpłynęła na społeczeństwo, polityków, ludzi związanych ze sprawą smoleńską i przyszły kształt życia politycznego w Polsce. Teresa Torańska pracowała nad tą książką do końca, nie zdążyła zrobić jeszcze kilku wywiadów, ale materiał, który pozostawiła, jest ważną diagnozą dzisiejszej Polski.