Twoja książka jest niezbyt starodawna. Wzięła się z internetu.
– To banalna historia. Mam Instagram, bo w tych czasach każdy musi mieć oficjalne konto. Moje właściwie nie wiadomo czemu służyło, bo tam się nic nie działo, i moja serdeczna przyjaciółka, menedżerka i prawie siostra Marta błagała: – Weźże coś tam zamieść czasami.
Akurat przyszła Agata Kulesza. Po latach widywania się w przelocie – co było zabawne, bo obie jesteśmy ze Szczecina, chodziłyśmy do tej samej klasy w podstawówce – nagle zostałyśmy sąsiadkami, teraz Agata mieszka tak niedaleko, że przemyka w szlafroku, pod spodem ma piżamkę i bywa u mnie codziennie na kawce.
I któregoś razu na tej kawce pokazała mi Snapchata, filmiki, które w tej aplikacji tworzy jej siostrzenica. Nie miałam w ogóle pojęcia o tym zjawisku, a że akurat czułam deficyt bodźców zdolnych wprowadzić odrobinę radości na moje oblicze, zaczęłyśmy z Agatą sobie to testować. Uciecha była tak duża, że następnego ranka postanowiłam zamieścić w sieci swój pierwszy filmik. No i od razu nakręciłam się jeszcze bardziej, bo ucieszyłam się, że wreszcie coś się naprawdę dzieje na moim Instagramie.
Cały wywiad do przeczytania tutaj=> http://wyborcza.pl/7,75517,23417448,katarzyna-nosowska-wszyscy-mamy-jakiegos-potwora-w-szafie.html