To nie jest książka o cynamonowych bułeczkach, czerwonych domkach i małomówności.
Znajdziemy w niej za to ludzkie historie pełne niejednoznaczności. Szwecja zawsze była niedoścignionym wzorem, miała nam pokazywać, jak żyć. Gdyby nie istniała, należałoby ją wymyślić. To tutaj wprowadzono pierwszy na świecie zakaz bicia dzieci, to szwedzcy ojcowie jako pierwsi korzystali z urlopów ojcowskich, to tu najlepiej funkcjonowało państwo opiekuńcze, to w Szwecji wymyślono tanie i funkcjonalne meble IKEA a ABBA podsycała dyskotekową gorączkę lat 70. zeszłego wieku. To na książkach Astrid Lindgren wychowała się połowa globu. Równouprawniona, nowoczesna, zsekularyzowana Szwecja, państwo dobrobytu, próbówka przyszłości, idealne społeczeństwo, którym być może staniemy się kiedyś i my. Ale czy aby na pewno Szwedzi mogą się uważać za autorytet moralny Europy?