W najnowszej “Polityce” ukazała się świetna recenzja “Made in Poland” Emila Marata i Michała Wójcika – wywiadu rzeki ze Stanisławem Likiernikiem – żołnierzem Kedywu, legendą Polski Walczącej.
Autorka “pięciogwiazdkowej” recenzji, Justyna Sobolewska, pisze: Rozmowę ze Stanisławem Likiernikiem powinni obowiązkowo przeczytać ci, którzy marketingowo wykorzystują legendę Powstania Warszawskiego: pomysłodawcy powstańczej mody, fryzur, gadżetów. I też wszyscy zachwyceni mitem powstańczego zrywu. Likiernik mówi z goryczą: “Nie jest dobre dla zdrowia zabijanie ludzi, gdy ma się dwadzieścia lat. Ale prawda jest również taka, że zabijanie jest niestety bardzo proste”. Sam Likiernik szczerze wątpił, że jego rozmówcy Michał Wójcik i Emil Marat potrafiliby sobie to wszystko wyobrazić. Nie żadne sceny z filmów, tylko ulicę z rozerwanymi ciałami, wokół których krążą jak widma pacjenci szpitala psychiatrycznego przy Bonifraterskiej. “W powstaniu zginęła większość moich przyjaciół, po powstaniu mój świat się zawalił, moje miasto przestało istnieć. Nie rozumiem tego zachwytu nad powstaniem” – i to mówi jeden z Kolumbów, żołnierz Kedywu.
Więcej w najnowszym numerze “Polityki” [31/2014].
Emil Marat, Michał Wójcik “Made in Poland“
Stanisław Likiernik (ur. 1923) – jeden z dwóch pierwowzorów słynnego “Kolumba” – Stanisława Skiernika z powieści Romana Bratnego Kolumbowie. Rocznik 20. To jego wojenne doświadczenia złożyły się na literacką postać, która dała nazwę całemu pokoleniu, legendzie Polski Walczącej.
Po siedemdziesięciu latach od Powstania Warszawskiego zdecydował się opowiedzieć o wstrząsających, prawdziwych losach żołnierzy i dowódców AK, o kulisach pracy w dywersji, o trudnych wyborach dotyczących życia i śmierci wrogów i przyjaciół.
Stanisław Likiernik jako żołnierz Kedywu brał udział w najważniejszych akcjach sabotażowych, wykonywał wyroki podziemnego sądu. W Powstaniu Warszawskim walczył na Woli, Starym Mieście i Czerniakowie. Był kilkakrotnie ranny. Został odznaczony orderem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Od 68 lat na emigracji we Francji.
Nigdy nie krył swojego krytycznego stosunku do powstania. O grupie dowódców wysyłających bohaterską młodzież na barykady mówi bardzo ostro (podkreślając, że nie dotyczy to J. Bokszczanina i K. Iranka-Osmeckiego). Jednocześnie broni honoru, godności i solidarności powstańczej młodzieży. – Byliśmy żołnierzami, musieliśmy wykonywać rozkazy – przypomina. Jego zdaniem rozsądek nie musi oznaczać tchórzostwa, chłodna analiza nie musi być podszyta cynizmem, a obrona wolności nie musi być samobójstwem. Tę wiarę ukształtowały w nim wspomnienia młodości.
I o tym jest ta książka: o pokoleniu Kolumbów, którego Stanisław Likiernik jest jednym z ostatnich przedstawicieli, o polskości, która nie musi być skażona przekleństwem nacjonalizmu i o odwadze, której nie można mylić z zamiłowaniem do bohaterskiego umierania.