Polecamy entuzjastyczną recenzję pierwszej książki Marka Bieńczyka po otrzymaniu nagrody NIKE pt. “Jabłko Olgi, stopy Dawida“, która ukazała się w dzisiejszej “Polityce”. Justyna Sobolewska pisze:
Przyjemna to okoliczność, kiedy nowa książka jest nawet lepsza niż ta, za którą autor otrzymał nagrodę NIKE. Jabłko Olgi wyrasta, mam wrażenie, poza Książkę twarzy, już choćby dlatego, że znajdziemy tu też gesty (wspaniały esej o geście Kozakiewicza i Zidane'a, i o młodych gestach starych ludzi), kroki i dźwięki, ucieczkę, pewną słoneczną ścianę, melancholię, lektury młodzieżowe i Marilyn Monroe. Można by w nieskończoność wymieniać wszystkie wątki eseistycznej książki Marka Bieńczyka. Jednak przy swoim bogactwie zupełnie nie przytłacza ona erudycją. Okazuję się, że esej jest nam dziś wręcz niezbędny, bo w czasach nadmiaru informacji i bezużytecznej wiedzy to właśnie on może połączyć te wszystkie krążące wokół nas cytaty z literatury, filozofii, z piosenek i filmów z naszym życiem. W tej książce mnóstwo osób odnajdzie siebie. <<I tak w jednym pochodzie przez strony tej książki przechodzą i spotykają się Dawid i bohater literacki kowboj z westernu, piłkarz i poeta, aktorka i chłopiec, wy i ja>>. I matka pisarza, późna czytelniczka. Od szkoły nie czytała książek, dopiero na starość nagle je odkryła, a potem coraz więcej czytała i coraz więcej jadła. Gdzieś tam czaiła się depresja, a te słodycze i książki – potem jedna powieść czytana wielokrotnie – trzymały ją po tej jasnej stronie. <<Przez całe życie słodyczami zasypywała pustkę, do której wciąż zaglądała. Ale później przyszła ta książka, miewałem wrażenie, jej obecność coś w niej łagodziła – lepiej niż ciasta i czekolady>>. Z książki Bieńczyka zostaje w pamięci mnóstwo obrazów albo całych fraz, choćby ten proustowski dzień odwijany z bandaży jak mumia, czy słownych gier: <<ulica Prosta (no jednak nie Prousta)>>. Okazuje się, że gatunek, który uprawia, to właściwie nie tyle <<eseje>> co <<jesienie>>. I właśnie takie nas piękne jesienie czekają tej wiosny.