Na początek weekendu mamy dla Państwa garść świetnych recenzji “Made in Poland” – wywiadu rzeki ze Stanisławem Likiernikiem autorstwa Emila Marata i Michała Wójcika:
“Polska The Times”
Gdzie jest granica odwagi i zamiłowania do bohaterskiego umierania?
Nie było bohaterskiego umierania. Wręcz przeciwnie. Nikt nie umiał i nie chciał umierać bohatersko. Dwa dni przed tym wydarzeniem mój przyjaciel Roman Mularczyk, który znany był potem jako Roman Bratny, przyszedł do mnie na Żoliborz. Powiedział, że jak wybuchnie powstanie, to Stalin się zatrzyma i poczeka, aż nas Niemcy wykończą. Na co ja odpowiedziałem: “Nasi szefowie w jakiś sposób muszą się porozumieć z Armią Czerwoną i skoordynować akcje. Jest to może trudne, ale niezbędne”. A oni zrobili niespodziankę Stalinowi Stalin przyglądał się z uciechą, jak nas Niemcy wykańczali. Pewnie bardzo mu było przyjemnie, bo robili za niego brudną robotę. Miał humanistyczne podejście do życia: ludność cywilna zginie, ale co mu to szkodzi? I będą mieli miasto do odbudowywania. W Rosji wiele miast zostało zniszczonych. Jak jedno w Polsce będzie zniszczone, to co to za problem?
Mówi to pan z wielką goryczą.
Droga pani, Norman Davies w swojej książce “Boże igrzysko. Historia Polski” pisze, że naziści zrobili brudną robotę za Sowietów, AK została złamana. Często się z nim nie zgadzam, a jego książka napisana jest po to, by zrobić przyjemność Polakom. Najlepszą książką, jaką można znaleźć o powstaniu, jest “Powstanie Warszawskie” Jana Ciechanowskiego. Ciechanowski opowiadał, że Davies, przebywając w Anglii, był przeciwnikiem powstania. Ale jak przyjechał do Polski, zrobił się jego zwolennikiem.
Czym jest bohaterstwo?
Nie lubię tego słowa. To w ogóle nic nie znaczy. Miałem definicję “bohatera”, który się rzuca do rzeki, żeby pomagać nieznanemu, gdy ten się topi. Raz w czasie wojny zdarzyło mi się widzieć nad Wisłą topiącego się człowieka. Rzuciłem się do wody i dzięki mnie się uratował. Odrzuciłem więc tę definicję, bo nie chcę być bohaterem […]
“Newsweek Historia”
Stanisław Likiernik ma 91 lat, od prawie 70 mieszka we Francji, gdzie wiedzie spokojny żywot emerytowanego dyrektora. Jednak – jak sam mówi w posłowiu do “Made in Poland“ – wszystko, co najważniejsze w jego życiu, zdarzyło się wcześniej. To on, wraz z kolegą z Kedywu AK Romanem Sobieszczańskim, był pierwowzorem “Kolumba”, tytułowej postaci słynnej przed laty powieści Romana Bratnego. Słynnej i od 1956 roku – kiedy przestano o żołnierzach Armii Krajowej pisać jako o zdrajcach i faszystach stanowiącej niejako literacką wykładnię sposobu, w jaki w oficjalnym PRL-owskim dyskursie należało mówić o AK.
Sam Likiernik swoją wersję wojennych przygód opisał w wydanych 10 lat temu wspomnieniach “Diabelne szczęście czy palec Boży?”. Teraz ukazał się wywiad rzeka “Made in Poland“, przeprowadzony przez dwóch dziennikarzy: Emila Marata i Michała Wójcika. Jak mówi “Machabeusz” (to jeden z akowskim pseudonimów Likiernika), zdecydował się udzielić wywiadu w odpowiedzi na mitologizacje i przekłamania dotyczące AK, a zwłaszcza Powstania Warszawskiego […]
Przypominamy także o poniedziałkowym spotkaniu z bohaterem książki w warszawskim Faktycznym Domu Kultury (ul. Gałczyńskiego 12) o godz. 19.
Emil Marat, Michał Wójcik “Made in Poland“
Stanisław Likiernik (ur. 1923) – jeden z dwóch pierwowzorów słynnego “Kolumba” – Stanisława Skiernika z powieści Romana Bratnego Kolumbowie. Rocznik 20. To jego wojenne doświadczenia złożyły się na literacką postać, która dała nazwę całemu pokoleniu, legendzie Polski Walczącej.
Po siedemdziesięciu latach od Powstania Warszawskiego zdecydował się opowiedzieć o wstrząsających, prawdziwych losach żołnierzy i dowódców AK, o kulisach pracy w dywersji, o trudnych wyborach dotyczących życia i śmierci wrogów i przyjaciół.
Stanisław Likiernik jako żołnierz Kedywu brał udział w najważniejszych akcjach sabotażowych, wykonywał wyroki podziemnego sądu. W Powstaniu Warszawskim walczył na Woli, Starym Mieście i Czerniakowie. Był kilkakrotnie ranny. Został odznaczony orderem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Od 68 lat na emigracji we Francji.
Nigdy nie krył swojego krytycznego stosunku do powstania. O grupie dowódców wysyłających bohaterską młodzież na barykady mówi bardzo ostro (podkreślając, że nie dotyczy to J. Bokszczanina i K. Iranka-Osmeckiego). Jednocześnie broni honoru, godności i solidarności powstańczej młodzieży. – Byliśmy żołnierzami, musieliśmy wykonywać rozkazy – przypomina. Jego zdaniem rozsądek nie musi oznaczać tchórzostwa, chłodna analiza nie musi być podszyta cynizmem, a obrona wolności nie musi być samobójstwem. Tę wiarę ukształtowały w nim wspomnienia młodości.
I o tym jest ta książka: o pokoleniu Kolumbów, którego Stanisław Likiernik jest jednym z ostatnich przedstawicieli, o polskości, która nie musi być skażona przekleństwem nacjonalizmu i o odwadze, której nie można mylić z zamiłowaniem do bohaterskiego umierania.