Wenecja. Miasto, któremu się powodzi
Wenecja. Miasto, któremu się powodzi – przewodnik po Wenecji, który czyta się jak powieść.
Gretkowska połączyła encyklopedyczne treści z literackim stand-upem.
Miasto papieży i grzeszników, artystów i złoczyńców. Kościoły buduje się tu z pieniędzy ściąganych od prostytutek, a współcześni mafiozi wykradają zwłoki dawnej świętej. Wenecja to też miejsce ukochane przez wielkich tego świata: malarzy, muzyków, pisarzy. Miasto, które oszałamia bogactwem estetycznym i wywołuje objawy somatyczne zwane syndromem weneckim.
Jestem przewodniczką po mieście bezcennym, już nieistniejącym. Poznasz moją wersję Wenecji – muszli zostawionej na lagunie przez ludzkie potwory, święte i utalentowane dziwki, szubrawców i geniuszy, zamieszkujących to miejsce przez ponad tysiąc lat. Oglądana – to turystyczny kicz. Przyłożona do ucha – zamiast szumieć morzem, wytwarza informacyjny szum: tonie, zachwyca. Idealna na podróż poślubną.
Najdroższa kawa Caffè Florian
Otwarta w 1720 roku, jest jedną z najstarszych kawiarni Europy. Dawniej słynna ze swoich gości, teraz z ceny za kawę. Wenecjanie pierwsi sprowadzili od Turków ten szatańsko czarny napój. Nadal można się napić we Florianie prawdziwej tureckiej, przygotowanej według starych receptur. Potępiona za swoje muzułmańskie pochodzenie, była nielegalna. Dopiero poczęstowany w Wenecji „małą czarną” papież Klemens VIII zdjął z niej anatemę i ochrzcił. Inaczej nie mógłby poprosić o następną filiżankę. W Rzymie, wdychając aromat mocno palonej kawy, nie czuł tak bardzo dymu ze stosu przy Campo di Fiori, na którym palono Giordana Bruna. Za jego pontyfikatu w łapy rzymskiej inkwizycji wydał Bruna wenecki patrycjusz po uczcie w swoim pałacu Mocenigo Casa Vecchia.
Gorącą czekoladę, pochodzącą od podbitych indiańskich pogan, pito do woli podczas mszy. Za kawą ciągnął się aromat konkurencyjnego dla chrześcijan seraju. Była wenecką amfetaminą. Nakręcała to nadaktywne miasto działające jak Wall Street połączona z Las Vegas. Turcy hamowali działanie kofeiny dawkami opium. Zachód dla spokoju sumienia, nie układu nerwowego, wdychał opium dla ludu w kościołach. Co odkrył dopiero Marks. Jedna z niewielu sław XIX wieku, która nie przyjechała do Wenecji. Powód chyba prosty: kapitał z miasta przeniósł się już gdzie indziej. Chociaż pierwszymi capitalisti byli kilkaset lat wcześniej Wenecjanie prowadzący na lądzie swoje gospodarstwa rolne. Dla zysku, coraz większego, stąd ich przydomek – kapitaliści.
Nad Florianem przyjmowali bankierzy i prostytutki. Kawiarnia była giełdą informacji, miejscem schadzek. Pobudzający ciała i umysły napój mieszał warstwy społeczne, geny. Nazwałabym kawę czarną dżumą intelektu. Zarażała rewolucyjnymi ideami, grzebiąc przestarzały świat. Jej koedukacyjne, bezklasowe picie prowadziło do diabelskich podszeptów, jak przewidzieli papieże. Mała czarna, przygotowując oświecenie nocnymi dyskusjami encyklopedystów, obaliła porządek boży monarchii. W kawiarniach Paryża podpalono lont pod Bastylię. We Florianie spiskowano za zjednoczeniem Włoch.
W dzisiejszym menu tej kawiarni nie znajdziemy fermentu. Zakąski, pasta, przede wszystkim napoje i słodycze. Najsłynniejszy renesansowy zgryźliwiec, Aretino, po przeprowadzce do Wenecji stwierdził, że jej największym osiągnięciem kulinarnym są suche ciastka – baicoli. Brane w daleką, kupiecką drogę miały tę zaletę, że odnalezione po 200 latach na Krecie (kiedyś własność Serenissimy) zachowały jadalną świeżość. Wcale się nie dziwię, że przez dwa stulecia nikt nie chciał ich jeść. Baicoli, nawet świeże, mają smak sucharów. Twarde cantucci to przy nich tiramisu, też zresztą wynalezione w Wenecji.
Zabytkowe sale Floriana są wnętrzami bogato zdobionego kredensu. Brzęczą szybami luster. W talerze gości zaglądają z portretów zawieszeni na ścianach sławni Wenecjanie. Oprócz szatańskiej kawy po turecku subtelna Caffè del Levante z kremem kawowym i sycylijskim, pomarańczowym likierem. Dla wielbicieli dekadencji weneckiej Caffè dell’Imperatore – z firmowym, likierowym zabajone i bitą śmietaną. Podbiłabym cenę do 50 euro za zwykłą kawę w oryginalnej filiżance bywającego tu Casanovy. Nikt nie udowodni, że nie pił w jakiejś poobcieranej porcelanie. We Florianie bywali też Sartre, Dickens, Byron. Przesiadują tu nostalgia i turyści.
fragment książki
liczba stron: 400
format: epub / mobi
isbn: 9788380324831
InPost Paczkomaty – 15,00 zł
Kurier – 15,00 zł
OrlenPaczka – 15,00zł
Punkt odbioru Pocztex – 15,00zł
Punkt odbioru DHL POP – 15,00zł
Recenzje