W grudniowym wydaniu magazynu “Zwierciadło” ukazał się obszerny wywiad z Krzysztofem Kowalewskim – bohaterem wywiadu rzeki pt. “Taka zabawna historia“. Polecamy lekturę.
Aktorowi nie nudzi się granie w tej samej sztuce przez lata?
Nie. Nigdy nie miałem ani poczucia znużenia, ani zniecierpliwienia. Nie czułem zmęczenia materiałem – ludźmi, tekstem granym po wielokroć, atmosferą teatru. Każdy to pani powie, więc zabrzmi jak banał, ale to prawda: za każdym razem inne jest napięcie na widowni, więc każdy ze spektakli – choć u podstaw ma to samo – jest inny. Choć mamy swoje do zrobienia – mówię teraz z perspektywy aktora – przyjmujemy widzów i ich energię w sposób niebywały… Potrafimy rozpoznać znajomą twarz w tłumie, śmiech, ciszę. Jesteśmy bardzo czuli na każdą z reakcji, mimo że mówimy nie swoim tekstem i reagujemy nie swoimi emocjami i reakcjami.
Pan we Współczesnym przepracował 36 lat.
I nie marzyłem o innym, to znaczy, że ten rodzaj teatru mnie zaspokajał. Ale każda scena wypracowuje własną publiczność. Do nas przychodzi inteligencja. Piszą o nas, że jesteśmy teatrem mieszczańskim, więc ja się bardzo cieszę, że co wieczór widzę widownię pełną mieszczan. Nie jest źle…
Więcej w najnowszym numerze “Zwierciadła” (12/2014) lub na naszym Facebooku.